Hej, Mikołaj! Czy znasz książkę Glovera o nie-miłych facetach? Ciekaw jestem twojej opinii, bo na mnie zrobiła duże wrażenie. Jeśli dostajesz kilka sms-ów mniej więcej tej treści to znaczy, że jest temat i książka, którymi należy się zająć. Poniższy wpis jest o syndromie (nie)miłego faceta i książce, która jest mu poświęcona!

(Nie)miły facet. Męskie spojrzenie na miłość, seks i związki” czy w orginale „No More Mr. Nice Guy” autorstwa Roberta A. Glovera – to książka, która zwraca uwagę na kilka bardzo ważnych kwestii, więc jako książkę mającą dać inspiracje do odkrycia czegoś o sobie, bardzo ją polecam.

Jednak czytając (właściwie słuchając, bo konsumowałem audiobooka) miałem też sporo wątpliwości, bo ostatecznie syndrom, o którym pisze autor o ile mi wiadomo formalnie naukowo nie został sklasyfikowany. Dlatego warto mieć dystans do stawiania po jej przeczytaniu zbyt łatwych diagnoz na temat siebie, czy innych mężczyzn (specjalista lepszy niż książka).

Tak, czy inaczej warto mieć głowę otwartą na rzeczy nowe, czytać nowe książki i szukać wartości tam gdzie ona może być, nawet jeśli kryje się np. pod warstwą zbyt amerykańskiego stylu. No dobra! To co jest w tej książce?

Autor, czyli początki syndromu

Autor sam przeszedł różne życiowe koleje. Nie zawsze udawało mu się budować związki tak jak chciał i nie zawsze udawało mu się być takim rodzicem jakim chciał. W końcu odkrył, że jego problemem jest bycie „miłym facetem”. Innymi słowy, zawsze chciał być dla wszystkich miły, a przede wszystkim dla kobiet. I co w tym złego?

Chodzi o motywację. Był miły, żeby zyskać aprobatę kobiet, a na tym budował poczucie własnej wartości. Skoro kobiety uważają, że jestem miłym, fajnym facetem, no to chyba nie ma lepszego potwierdzenia męskości. A jednak bycie miłym facetem nie ułatwiało mu budowania z kobietami relacji damsko-męskich.

Te doświadczenia pomogły mu zrozumieć, że problem bycia miłym facetem jest problemem kulturowym współczesności i dotyczy bardzo wielu mężczyzn. Autor przechodząc swoją życiową ścieżkę, ostatecznie został terapeutą, a dziś prowadzi grupy terapeutyczne: „koniec z miłym facetem”. Doświadczenia pracy z miłymi facetami w tych grupach posłużyły za materiał wyjściowy do książki.

Esencja, czyli o czym jest książka

Za pomocą bycia miłym szukanie aprobaty w oczach kobiet (a nie w oczach facetów), żeby być uznanym za męskiego – brzmi znajomo? Myślę że dla wielu współczesnych facetów brzmi to bardzo, ale to bardzo znajomo. Może nawet uderza w najczulszy punkt.

Tak jak rozumiem przesłanie tej książki, to nie chodzi o to, żeby stać się gburem. Tylko żeby w inny sposób budować swoją tożsamość. Jasne, że dobrze jest umieć w sposób spokojny, stonowany powiedzieć na czym mi zależy. Nie tylko powiedzieć, ale zwyczajnie nie rezygnować zbyt łatwo z tego na czym mi zależy, co jest dla mnie ważne, co uznaje za wartość.

A jeśli rezygnuje to wiedzieć, że rezygnuje w imię jakiejś innej mojej własnej, wyższej wartości. Natomiast nie w imię szukania łatwego uznania w oczach innych ludzi i takiej próby dowartościowania samego siebie. Nota bene, to chyba powszechna choroba współczesność – bez względu na płeć próbujemy zdobyć dowartościowanie za pomocą opowiadania o sobie w mediach społecznościowych.

O tym jest ta książka – w baaaardzo dużym skrócie. Kolejne rozdziały rozwijają główny wątek w poszczególnym obszarach życia – co widać po spisie treści.

Wstęp

Roz­dział pierw­szy. Syn­drom Mi­łe­go Fa­ce­ta

Roz­dział dru­gi. Ge­ne­za Mi­łe­go Fa­ce­ta

Roz­dział trze­ci. Na­ucz się za­do­wa­lać sa­me­go sie­bie

Roz­dział czwar­ty. Na­daj swo­im po­trze­bom prio­ry­tet

Roz­dział pi­ąty. Od­zy­skaj oso­bi­stą spraw­czo­ść

Roz­dział szó­sty. Od­zy­skaj męsko­ść

Roz­dział siód­my. Zdo­bądź upra­gnio­ną mi­ło­ść: sku­tecz­ne stra­te­gie w re­la­cjach in­tym­nych

Roz­dział ósmy. Seks, ja­kie­go pra­gniesz: Sku­tecz­ne stra­te­gie za­pew­nia­jące sa­tys­fak­cjo­nu­jący seks

Roz­dział dzie­wi­ąty. Zbu­duj ży­cie, ja­kie­go pra­gniesz: Od­kryj swo­ją pa­sję i cel w ży­ciu, pra­cy i ka­rie­rze

Epi­log

Mocne strony, co mi się w książce podoba

1/ Poświęcona jest syndromowi niemiłego faceta, czyli takiemu sposobowi życia mężczyzn, który wydaje się społecznie być dobry, ale wielu mężczyzn niszczy. Warto wyraźniej zobaczy, że żyjemy w epoce facetów, którzy mają być mili zawsze i dla wszystkich. Oczywiście być miły nie jest źle. Ale czy coś dobrego wynika z budowania swojej tożsamości na byciu miłym?

2/ Brak umiejętności mówienia o tym co jest dla mężczyzn ważne, strach przed konfliktem, dogadzanie wszystkim na około zapominając o sobie, ciągła walka o aprobatę innych (głównie kobiet) – by w ten sposób budować poczucia własnej wartości. To są cechy współczesnych mężczyzn, które są dla nich obciążeniem.

3/ Idealnie by było mieć zbudowane poczucie własnej wartości bez opinii innych. Siłę wewnętrzną wyłącznie opartą o siłę własnego charakteru i o wewnętrzną równowagę. Ale te rzeczy kształtują się w nas latami. Nie da się ich zbudować tak po prostu, po przeczytaniu książki. Natomiast dobrze, że książka na te kwestie zwracam uwagę.

4/ Męska społeczność, przebywanie w męskim towarzystwie, takim które daje siłę, wzmacnia do działania, które jest ważnym punktem odniesienia. Dobrze, że autor mówi jak to jest ważne. Mnie osobiście poruszył fragment w którym pisze o budowaniu stodoły.

Dawniej było to tak, że mężczyźni z całej okolicy schodzili się, żeby jednemu pomóc wybudować stodołę (a potem kolejnemu). To był niezwykły czas bycia w męskim towarzystwie, przy konstruktywnej pracy, z mocą przegadania i przemyślenia ważnych tematów.

Bardzo warto mieć wokół siebie mężczyzn, do których można odezwać się w jakiś poważniejszej sprawie, niż tylko po chichrać się przy piwie o samochodach.

5/ Ćwiczenia, bo ćwiczenia zawsze są dobre. Inspirują do pracy, do postawienia sobie samemu jakiegoś pytania. Przyznam, że w praktyce ja takich ćwiczeń właściwie nigdy sumiennie nie robię, raczej one są inspiracją do głębszej refleksji. Problemem może być to, że ktoś nie przeczyta książki utykając na kolejnych ćwiczeniach (miałem tak i wiem, że niektórzy tak mają). Wtedy lepiej je zignorować i pójść dalej.

Słabe strony, czyli wątpliwości

1/ Mam taką wątpliwość, czy to nie jest aby tak, że autor wszystkie męskie problemy współczesności wrzucił do jednego worka i powiedział że są one efektem „syndromu niemiłego faceta”?

2/ Czytając/słuchając miałem wrażenie, że potrzeby mylą się tu z zachciankami. Trochę to tak brzmi jakby mężczyzna gdy był małym chłopcem i mówi „chcę”, to świat mu tego zabraniał. Ale teraz on jest już duży i gdy mówi „chcę”, to wszystko to co on chce, to ma dostać. No i zastanawiam się, czy to czego on chce, to jest zawsze to czego on potrzebuje?

Warto zaspokajać swoje potrzeby, ale też życie jest takie, że nie zawsze każda potrzeba będzie zaspokojona. Co zrobić z potrzebami niezaspokojonymi, jak sobie z nimi radzić? Przecież życie przynosi różne scenariusze… W książce można odnieść wrażenie, że wystarczy chcieć zaspokoić jakąś potrzebę i ona już z pewnością będzie zaspokojona.

3/ W książce powraca słowo „wyzwól się”. Z wielu rzeczy warto się wyzwalać. Ale czy wszystko co nas „zniewala” wymaga „wyzwolenia”? Czy niektóre sytuacje, z którymi konfrontujemy się w życiu prowadzą nas do wyzwolenia, właśnie w ten sposób, że w nich trawy, że jesteśmy w nich wierni pomimo wszystko?

Jasne, sytuacje są różne, czasem potrzebują „wyzwolenia”, czasem potrzebują „trwania”. Odniosłem wrażenie, że autor często zachęca nie tyle do wolności (ta przecież zaczyna się od wolności wewnętrznej) ile do ucieczki przed zewnętrznymi zniewoleniami.

Z drugiej strony, czyli podsumowanie

Może ta książka jest przede wszystkim o potrzebach mężczyzn w różnych obszarach życia (jak w powyższym spisie treści), o nieodpowiadaniu na nie, a nawet o ich tłumieniu i wreszcie o tym co z tego wynika?

To jest ważny temat, więc i książka jest ważna. Przecież każdy z nas powinien w pierwszej kolejności zabiegać o siebie. Trudno kochać drugiego człowieka, gdy siebie nienawidzimy… No właśnie, drugi człowiek. Mocno wierzę, że tak naprawdę siebie możemy zrealizować w relacji z drugim człowiekiem i dzięki drugiemu człowiekowi.

W książce można odnieść wrażanie, że druga osoba jest nie celem, ale tylko środkiem do realizacji samego siebie. Nie istnieje tu coś takiego jak miłość ofiarna, która się wypala dla drugiego człowieka. W ogóle dużo mówi się o patologicznym przeżywaniu miłości (i słusznie, że się mówi), ale jest różnica między patologiczną miłością, a byciem ofiarnym dla kogoś (bez patologii), choć może być to wbrew zaspokajaniu naszych potrzeb. Albo mówiąc inaczej: jest to wybieranie czegoś większego.

Miłości zabrakło mi w tej książce – takiej nie tylko samospełniającej, takie dobrej, cierpliwej, ofiarnej, prawdziwej. Takiej za którą chyba każdy w głębi serca tęskni. Jak się tą miłość ma w głowie i sercu, to warto książkę czytać. Szczególnie jeśli czyta się ją uważnie, krytycznie i wyciąga dla siebie to, co może inspirować do własnej przemiany na lepsze.