Pytanie wydaje się retoryczne. Być gdzieś na czas, czy być we właściwym miejscu? No jasne, że to drugie. A najlepiej, żeby być i we właściwym miejscu i na czas. Rzecz w tym, że przeważnie żyjemy z zegarkiem w ręku odliczając minuty „od-do”. Wiele razy rozmawiałem z osobami, którym idzie się przez życie całkiem sprawnie, ale w chwili zatrzymania deklarują, że właściwie nie wiedzą dokąd ich życie zmierza. Oto 5 pomysłów jak w życiu zacząć kierować się kompasem, a nie zegarkiem.
KOMPAS NIE ZEGAREK
To nie jest blog dla mężczyzn, którzy się nudzą. W pierwszej kolejności piszę go z myślą o aktywnych zawodowo ojcach, którzy chcą czerpać satysfakcję zarówno z życia zawodowego i rodzinnego. Wiem jednak, że czytają mnie również mężczyźni, którzy nie mają dzieci. Ani jednym, ani drugim nie zamierzam odradzać używania zegarka. Zegarek jest bardzo przydatny, ale nie nadaje się do wyznaczania życiowego kierunku.
Uwaga! Jeśli żeglując przez życie ty nie wyznaczysz kursu, to on wyznaczy się sam. Oczywiście można żyć dopływając do przypadkowych portów. Jednak większość z nas podświadomie marzy, żeby znaleźć się w jakimś konkretnym miejscu. Większość z nas czuje porażkę, gdy widzi bezcelowość codzienności. Dlatego warto się zatrzymywać i sprawdzać, czy płynie się we właściwym kierunku. Jednak najpierw potrzeba nauczyć się wyznaczać kurs!
1/ WIZJA I MISJA
Prawda, że brzmi strasznie? Taka „korpo-mowa”, a przecież miało być o realnym życiu moim i twoim. Jeśli już wcześniej byłeś na tym blogu to wiesz, że lubię wykorzystywać wiedzę ze sfery zawodowej w życiu prywatnym. Koncepcja wizji i misji dla pojedynczego człowieka jest chyba ważniejsza niż dla funkcjonowania firm. Chciałbym jednak wyjaśnić jak ja te słowa rozumiem, gdy przykładam je do swojego życia.
WIZJA, to moje wyobrażenie tego do czego dążę. Gdy rodzina buduje dom, to ma wizję tego jak będzie wyglądał, jakie będzie miał pokoje, jak będą się w nim czuli. Z życiową wizją jest podobnie. Możesz zrobić ćwiczenie, którego autorem jest Stephen Covey. Wyobraź sobie, że masz 80 urodziny i odbywa się twoje przyjęcie urodzinowe. Kto na nim jest – dzieci, wnuki, przyjaciele? Możesz wymienić ich imiona lub miejsca skąd ich znasz? Czego gratulują ci przybyli goście? Gdzie to przyjęcie się odbywa? Jak tego dnia wyglądasz i jak się czujesz? To jest właśnie wizja!
MISJA, to powód, cel lub zadanie – po prostu sens mojego bycia na ziemi. Firmom chyba prościej jest określić misję niż ludziom. O ile misją firmy farmaceutycznej może być „tworzenie leków, które leczą”, to nie zawsze życiową misją lekarza będzie „leczyć ludzi”. Może tak nie być z dwóch powodów. Po pierwsze lekarz może traktować leczenie wyłącznie jako sposób na zarobienie pieniędzy, a powód swojego istnienia upatrywać w czymś innym. Po drugie lekarz może być również, np. ojcem i swoje główne życiowe zadanie widzieć w wychowaniu dzieci. Życiowa misja może oczywiście zawierać kilka spójnych ze sobą elementów (też w zależności od różnych ról jakie w życiu mamy). Najważniejsze, że po prostu trzeba ją dobrze przemyśleć, a następnie sformułować.
Zobacz, że życiowa misja i wizja powinny być ze sobą spójne. Inaczej nie będą działały. Sprawa ich określenia wydaje się prosta, ale wcale taka nie jest!
2/ DZIEŃ LUB KILKA DŁUGICH NOCY
Wyznaczanie kursu wymaga czasu. By to zrobić oprócz kompasu dobrze też dobrze poznać mapę. Mapa pokazuje gdzie jestem i gdzie mogę się wybrać, a także jakie przeszkody trzeba będzie pokonać by tam dojść. Spojrzenie na kompas i skorygowanie kursu nie zajmuje wiele czasu, jeśli wcześniej nie żałowało się cennych godzin na ustalenie gdzie właściwie chcę być.
Jeśli chcesz w życiu kierować się w pierwszej kolejności kompasem, to potrzebujesz na dłuższą chwilę odłożyć zegarek. Najlepiej jeśli znajdziesz kilka dni w absolutnym oderwaniu od bieżących zadań i innych ludzi. Tak było by najlepiej… choć przyznam, że ja sam nie widziałbym możliwości znaleźć kilka takich dni. Może być tak, że nie masz jak wyrwać nawet jednego dnia samotności. Trudno. Zaplanuj kilka nieprzespanych nocy. Kapitan czasem nie dosypia, żeby statek płynął z właściwym kursem. Ty jesteś kapitanem swojego życia. Dlatego potrzebujesz czasu, żeby określić dokąd właściwie chcesz dojść.
Co masz robić w tym specjalnym osobistym czasie? Proponuję, żebyś przemyślał następujące kwestie:
- Wróć do opisanego wyżej ćwiczenia dotyczącego wizji i 80 urodzin
- Przypomnij sobie odwieczne marzenia i głębokie pragnienia
- Zastanów się co do tej pory było naprawdę wartościowe w twoim życiu
- Pomyśl o tym na co się spalasz, a uważasz to za wtórne
- Wyobraź sobie, niezrobienia czego możesz pod koniec życia najbardziej żałować
- Zapisz co powinno się wydarzyć, żebyś za kilka lat z głęboką satysfakcją mógł obejrzeć się za siebie i zobaczyć minione lata
To nie są kwestie na kilka minut odpowiedzi. Kup nowy notatnik i po prostu pozwól sobie pisać – przelewać na papier swoje myśli. Posklejaj to wszystko i pomyśl nad własną misją, rozumianą jako cel własnego istnienia. Będzie ona wypływała w dużej mierze z dotychczasowych doświadczeń (z mapy, czyli tego gdzie jesteś) i będzie realizowana przez to co uważasz za naprawdę ważne (co już robisz, lub od dawna pragniesz robić). Sprawa misji jest bardziej skomplikowana, ale na dzisiaj tyle musi ci wystarczyć.
3/ WŁAŚCIWE NIE WŁAŚCIWE
Znając kierunek swojej życiowej podróży możemy rzeczy wartościowe, które prowadzą nas do wyznaczonego celu, odróżnić od rzeczy obiektywnie wartościowych, z których jednak w naszej subiektywnej ocenie należy zrezygnować, bo nie prowadzą nas do celu.
To nie znaczy, że na przestrzeni życia z pewnością nie zmienimy kursu. Może tak się wydarzyć z wielu różnych poważnych powodów (np. śmierci bliskiej osoby). Może też być tak, że będziemy nieznacznie, ale jednak modyfikować naszą życiową wizję i naszą misję (np. odkrywając, że jest w życiu coś istotniejszego niż myśleliśmy). Ważne jednak, żebyśmy to my modyfikowali kurs, a nie żeby sam się modyfikował pod wpływem losowych (pozytywnych, czy negatywnych wydarzeń).
Potężną umiejętnością jest określanie co w życiu jest właściwe, a co niewłaściwe (choć obiektywnie wydaje się przyjemne lub wartościowe). By posiąść tą umiejętność i potrafić zastosować ją w codziennym życiu (np. gdy pojawi się pokusa łatwej przyjemności, która jednak może zaprowadzić nas na podwodne skały), należy ćwiczyć siłę charakteru i często spoglądać na kompas.
4/ SPRAWDZANIE KURSU
Żeby dopłynąć tam gdzie się chce należy regularnie spoglądać na kompas, weryfikować swoje położenie i korygować kurs. Stojąc za sterem żaglówki sprawa wydaje się prosta. Żyjąc z dnia na dzień rzecz nie jest już taka oczywista. Jak w praktyce sprawdzać kurs? Co roczne lub nawet comiesięczne przeglądanie swojej życiowej misji na pewno jest dobre. Tutaj jednak chodzi o konkretną aktywność każdego dnia.
Codzienna chwila zatrzymania w ciszy. Ten czas masz mieć tylko dla siebie bez żadnych rozpraszaczy – tych zewnętrznych jak radio i tych wewnętrznych jak myślenie o liście zakupów. Może to być czas na początek lub koniec dnia. Dobrze, żeby nie trwał krócej niż kwadrans. Ale lepiej, żeby trwał 5 minut niż wcale.
Jeden stwierdzi, że to medytacja, inny że modlitwa. Ktoś powie o zajrzeniu w siebie, inny o spotkaniu z Najwyższym. Ważne są wszystkie aspekty. Choć dla mnie osobiście świadomość, że istnieje ktoś Większy ode mnie, kto jest Panem Czasu i troszczy się o mnie – ta świadomość jest kluczowa w codziennej chwili zatrzymania i sprawdzania kursu.
5/ KOMPAS W KIESZENI
Podobno żołnierze amerykańscy, w czasie misji wojskowych na każdej stronie kalendarza mają wpisany cel swojej obecności w danej części świata. Dzięki temu, aktywności przypisane do każdego dnia mogą weryfikować pod względem zgodności z zasadniczym celem jaki przed nimi stoi w danym miejscu. Taki zapis przykuwa wzrok cały dzień, a nie tylko przy codziennym zatrzymaniu w ciszy.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś i ty miał swoją misję, swój cel umieszczony w widocznym miejscu. Możesz go przecież zapisać skrótem, który zrozumiesz tylko ty – dla większości osób misja życiowa, to sprawa bardzo osobista. Codzienne wielokrotne spoglądanie na igłę kompasu w postaci życiowej misji pozwoli ci rozróżniać to co naprawdę ważne i tego co drugorzędne.
Możesz też posłużyć się moim sposobem. Zawsze noś przy sobie niewygodny, niedorzeczny przedmiot. Niech ci przeszkadza i przypomina co dla ciebie najważniejsze. Czy już domyślasz się, co zalega na dnie mojej torby z laptopem, obok ładowarki, myszy, notatnika i kilku długopisów?
Nie mylisz się, wszędzie targam ze sobą metalowy… kompas – lubię zatrzymać się, spojrzeć na jego tarczę i zapytać siebie samego, czy wiem po jestem gdzie jestem i czy wiem dokąd zmierzam. Może i ty od dziś będziesz spoglądać nie tylko na zegarek, czego z całego serca ci życzę – powodzenia!!!
Jestem mężem i ojcem, czasem też managerem i trenerem – piszę o tym, jak być dobrym tatą oraz jak osiągnąć synergię między życiem rodzinnym i rozwojem zawodowym.
Dodaj komentarz