Początek roku to czas postanowień, z których przeważnie nic nie wynika. Szkoda, bo pierwsze dni stycznia to doskonała okazja, żeby przez następne 12 miesięcy Twojej rodzinie nie umknęło nic, z tego co naprawdę ważne. Zobacz jakie to proste!
DLACZEGO NIE LUBIĘ POSTANOWIEŃ?
Postanowienia to przeważnie wynik życzeniowego myślenia. Poza tym zazwyczaj ich napędem nie jest głębszy namysł, tylko chęć spektakularnego efektu, w krótkim czasie. Oczywiście nie zawsze musi tak być, ale postanowienia (przynajmniej te z którymi osobiście miałem do czynienia) wyróżniają kilka cech przesądzających, że nie ma co na nie tracić czasu. Jakie to cechy? Można by wymieniać długo, ale najważniejsze to:
- INDYWIDUALIZM – coś postanawiam, ale moim najbliżsi o tym nie wiedzą, a jak wiedzą to są „obok” tego, ergo z postanowieniem zmagam się sam, a otoczenia mnie w nim nie wspiera.
- MYŚLENIE FRAGMENTARYCZNE – chcę zmienić coś czego obecnych przyczyny, ani skutków nie analizuję, próbując nieświadomie poruszyć tylko fragment większej całości przeważnie wracam do punktu wyjścia.
- KRÓTKOWZROCZNOŚĆ – podejmuje coś co dziś wydaje mi się realne, ale po dwóch tygodniach okazuje się być ponad moje siły, lub na dłuższą metę nie będzie na tyle priorytetowe, żeby to kontynuować.
- ENIGMATYCZNOŚĆ – brak dokładnego określenia celu i ustalenia konkretnego planu działania sprawia, że właściwie nie wiem kiedy i od czego zacząć – przeważnie po kilku próbach porzucam postanowienie.
PLANY SĄ O WIELE LEPSZE!
Początek roku to świetny moment, by najbliższe miesiące wziąć w swoje ręce. W sporcie, wojsku i innych dziedzinach życia dobrze wiadomo, że najlepsze plany robi się zespołowo. A w domu? Większość z nas nie robi planów na zbyt odległy czas. Wśród tej mniejszości, która jednak planuje to rodzicie ustalają co i jak. A co z dziećmi? Jak mają się uczyć ustalania w czasie realizacji pasji i marzeń? Przecież nie będą w tym celu czytać podręczników do harmonogramowania… To do czego nie zaangażujesz dzieci w dzieciństwie, tego z trudem będą uczyć się od podstaw w dorosłym życiu. Dlatego postanowiłem, że w naszym domu co jakiś czas będziemy robić wspólne plany. Dlaczego plany a nie postanowienia? Bo planowanie zespołowe (a rodzina może być najbardziej efektywnym z zespołów) to coś o wiele lepszego niż postanowienia! Oto kilka dowodów:
- PLANY SĄ BARDZO KONKRETNE – zaplanowane wydarzenie jest wpisane do kalendarza, a jeśli wymaga wcześniejszego przygotowania, to i te poprzedzające prace można zapisać i w odpowiednim czasie realizować. Jeśli pojawi się coś ważniejszego niż wcześniej ustalony plan, to rezygnacja odbywa się bardziej świadomie, poza tym musi na to przystać cały zespół.
- RAZEM MOŻNA WIĘCEJ – każdy koń pociągowy wie o tym, że ciągnąć jakieś tematy w pojedynkę jest trudniej niż np. we czworo. Poza tym w realizację wspólnych planów angażują się wszyscy, którzy je tworzyli.
- OSADZONE W KONTEKŚCIE – jeśli coś zaplanujesz na konkretną datę, to widzisz to w kontekście innych wydarzeń. Dotyczy to szczególnie rzeczy, które chcesz robić często. Jeśli planujesz codzienną poranną gimnastykę, to po prostu wpiszą ją do kalendarza na każdy dzień.
- DAJĄ NADZIEJĘ NA REALIZACJĘ – dzięki trzem powyższym punktom dają większą nadzieję na realizację rzeczy, które o dawna chciało się wykonać, ale zawsze było coś pilniejszego do zrobienia. Np. wielu Warszawiaków nigdy nie odwiedza tarasu widokowego na Pałacu Kultury, bo „dziś nie mam czasu, a zawsze to mogę zrobić”.
RODZINNE PLANOWANIE W PRAKTYCE…
Jeśli dałeś się przekonać nie tylko o tym, że warto planować, ale też o tym, że jest to lepsze od robienia postanowień, to pewnie się zastanawiasz jak zrobić praktyce przeprowadzić rodzinne planowanie. Mam nadzieję, że nasz przykład będzie dla Ciebie inspiracją.
Było to tak. W ciemne styczniowe popołudnie, w pokoju jeszcze pachnącym choinką i piernikami rozłożyliśmy dużą kartkę papieru (akurat trafił się stary plakat). Ponieważ karteczki typu post-it zaginęły w tajemniczych okolicznościach, podzieliliśmy białą kartkę na większą ilość mniejszych karteczek. Każde z naszej czwórki (rodzicie i dzieci) wzięło po klika karteczek. Każdy miał za zadanie narysować coś, co jest dla niego w nadchodzącym roku wyjątkowo ważne lub co po prostu chciałby w tym roku zrobić. Narty, przygotowania do Wielkanocy, wakacyjne wyjazdy, odwiedziny w ZOO i w Muzeum Motoryzacji, jedzenie truskawek i jeszcze kilka innych pomysłów zostało zanotowanych w postaci małych rysunków. Pierwszy krok (jakim jest definiowanie celów) został wykonany!
Drugim krokiem musi być coś co te marzenia ukonkretni wśród innych dziejących się spraw. Żeby to zrobić, na dużej kartce nakreśliliśmy oś czasu, którą podzieliliśmy na 12 miesięcy. Na miesiące nanieśliśmy konkretne okresy i wydarzenia, które zawsze mają miejsce: ferie zimowe, Wielki Post i Wielkanoc, majówkę, wakacje (z końcem i początkiem roku szkolnego), Adwent i Boże Narodzenie. Dzięki temu lepiej widać kiedy na co jest czas i że nie robiąc czegoś np. w maju skazujemy się na nierobienie tego wcale w danym roku. Z drugiej strony nie da się zrobić wszystkiego – albo więc trzeba coś przesunąć, albo z czegoś zrezygnować. Dobrze wreszcie zaplanować, że w danym czasie nic specjalnego nie będzie się robiło. Zaplanowanie takiego świadomie wolnego czasu jest naprawdę bardzo ważne. Mając rozrysowane „okoliczności” roku przystąpiliśmy do układania na osi czasu naszych wymarzonych działań. Tutaj był czas na dyskusję, o tym co ważne jest dla wszystkich, a co np. tylko dla jednej osoby i jak to ułożyć na planie rocznym. Tym sposobem udało nam się ustalić na ile cele są realistyczne, na czym dokładnie mają polegać i wreszcie kiedy będziemy wspólnie je realizować!
Trzecim krokiem będzie realizacja. Tutaj kluczem jest Twoja determinacja. Jeśli jednak wywiesisz ułożony plan w widocznym miejscu, wtedy cały rodzinny zespół będzie czuwał, żeby plany się powiodły!
PO CO TO WSZYSTKO?
Czy takie rodzinne planowanie w czymś nam pomogło? Czy udało się wszystko zrealizować? Rok jeszcze się nie skończył, ale już widzimy, że wspólne ustalenia pomogły nam w dotrzymaniu wcześniejszych postanowień. Wiemy też, że niektórych rzeczy nie uda nam się zrealizować z nieprzewidzianych wcześniej przyczyn. Jednocześnie chcemy w ich miejsce ustalić ich odpowiednik, który będzie bardziej realistyczny. Jednak oprócz faktycznego wykonania planu jest też kilka innych czynników, dla których warto coś takiego robić:
- UCZENIE PLANOWANIA – dzięki takim prostym zabiegom uczymy się podstaw planowania, by z czasem robić bardziej skomplikowane harmonogramy, które pozwolą wyjść ze strefy marzeń i urzeczywistnić to co ważne.
- POZNANIE MARZEŃ – dzięki wspólnemu planowaniu przechodzimy od domysłów i poznajemy to co dla naszych najbliższych jest naprawdę ważne – a konsekwencji możemy to realizować.
- BUDOWANIE ZESPOŁU – bo wspólne ustalanie i zastanawianie się jak dane plany zrealizować angażuje wszystkich, to wzmacnia więzi i wspólne dążenie do celu.
- WIEMY CO ROBIĆ – nie musimy na szybko wymyślać atrakcji rodzinnych, po prostu wiem co nastąpi (a jest to coś co nam naprawdę odpowiada) i możemy się do tego dobrze przygotować fizycznie i nastroić psychicznie.
Od postanowień lepsze są plany, a w planowanie warto zaangażować się całą rodziną. Koniecznie spróbuj rodzinnego planowania, a jeśli już masz jakieś doświadczenia w tej materii, to koniecznie podziel się nimi w komentarzu!
Jestem mężem i ojcem, czasem też managerem i trenerem – piszę o tym, jak być dobrym tatą oraz jak osiągnąć synergię między życiem rodzinnym i rozwojem zawodowym.
Dodaj komentarz